Reklamy

Ostatnia rundka wywiadów prezesa podgrzewa krew.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości i człowiek, który od lat nieformalnie rządzi Polską, ostatnio udzielił kilku wywiadów. Być może to działanie podpompowane ogłoszeniem Nowego Ładu, być może zaplanowana wcześniej akcja, obliczona na podgrzewkę liberalnego i lewicowego komentariatu. Tak czy owak, udało się, praktycznie w każdym z nich Kaczyński rzucał mniej lub bardziej oburzające opinie i propozycje (jak np. to, że partia nie zamierza wycofać się z podatku medialnego, a protesty nie zrobiły na nim żadnego wrażenia). Moglibyśmy spędzić sporo czasu, dyskutując nad jego pogardą do procesu demokratycznego, czy gadać długo o partyjnych gierkach z koalicjantami, które prowadzi za pośrednictwem mediów. Ale wolimy naświetlić jedną z bardziej oburzających wypowiedzi, jakie padły w wywiadzie z Kaczyńskim we „Wprost”. Po tym, jak wyśmiał opinię na temat tego, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej de facto zabronił aborcji w Polsce, dodał: wiem, że są ogłoszenia w prasie, które każdy średnio rozgarnięty człowiek rozumie i może sobie taką aborcję za granicą załatwić, taniej lub drożej.

Tak protekcjonalne słowa mogą wyjść z ust tylko człowieka, który nie wie zbyt wiele o ciężkiej sytuacji, w jakiej znajduje się wiele kobiety decydujących się na aborcję. Taniej lub drożej, rzucone ot tak, zupełnie rozmija się z doświadczeniem osób, które muszą się zapożyczać, by dokonać zabiegu, nie mówiąc o stresie i psychicznym piekle, jakim może być wyprawa zagranicę. Wyrok pseudotrybunału ma efekt mrożący – odmawia się nie tylko zabiegów, ale również podawania wyników badań, które mogą na aborcję naprowadzać. Kaczyński robi, co może, by zminimalizować koszmarne konsekwencje własnych politycznych decyzji, ale robi to po pisowsku – czyli z pełną nienawiścią do kobiet. A rzeczywiście, aborcyjna samopomoc społeczna funkcjonuje i np. możecie się udać pod ten adres, jeśli potrzebujecie zabiegu.

WIĘCEJ